Dzisiaj nie boję się podatków i wspieram innych właścicieli firm I Monika Mucha, TaxAGroup

 | 

BNI Polska

Dr Monika Mucha to doradca podatkowy z ponad 20-letnim doświadczeniem w branży oraz współwłaścicielka spółki doradztwa podatkowego TaxAGroup, działającej we Wrocławiu. Jej kancelaria obsługuje ponad tysiąc klientów, m.in. uczelnie, szpitale, samorządy, kościoły i instytucje kultury. Do BNI dołączyła w 2019 roku i od tamtej pory w ramach organizacji nawiązała wiele nowych relacji z partnerami biznesowymi.

Z wywiadu z Moniką dowiesz się:

1. Na czym polega praca doradcy podatkowego w Polsce i w jaki sposób kancelarie podatkowe pomagają w rozwoju firm?
2. W jaki sposób naszej rozmówczyni udało się stworzyć jedną z największych kancelarii podatkowych na Dolnym Śląsku?
3. Jak najlepiej wykorzystać potencjał BNI, dołączając do grona członków organizacji?

 

Wywiad do obejrzenia

 

 

Zapamiętaj! 3 porady, jak rozwijać firmę przez rekomendacje 

 

  1. Gdy firma zaczyna szybko rosnąć i zatrudniać kolejne osoby, jej struktury się rozrastają – warto skorzystać z pomocy doradcy podatkowego, który pomoże w prawidłowej optymalizacji i reorganizacji firmy pod kątem podatkowym. Pozwoli to zawczasu uniknąć stresu podatkowego i negatywnych wyników przyszłych kontroli podatkowych.
  2. Prowadząc rozmowy z potencjalnymi klientami, staraj się w prosty i zrozumiały sposób tłumaczyć skomplikowane kwestie związane z Twoją branżą: lepsze zrozumienie to gwarancja dobrej współpracy.
  3. Zachęcaj swoich pracowników do otwartej komunikacji: zadawania pytań czy wyrażania wątpliwości. Jedną z największych barier w rozwoju firmy jest brak przepływu informacji.

 

Wywiad do przeczytania

Paweł Jach: W ramach naszych spotkań mamy możliwość rozmowy z inspirującymi przedsiębiorcami, biznesmenami, osobami, które osiągnęły sukces i dalej się rozwijają. Dzisiaj mamy przyjemność gościć Monikę Muchę, współwłaścicielkę kancelarii doradztwa podatkowego TaxAGroup. Monika, powiedz nam trochę o podatkach. Często mówisz, że kochasz podatki. Skąd taka miłość?

Monika Mucha: Witam Was serdecznie. Tak, kocham podatki. Mówię, że bardzo lubię się uczyć, lubię uczyć innych, a podatki to moja pasja. Skąd pomysł na biznes? Kończyłam prawo w 1997 roku. Nie wyobrażałam sobie siebie ani w roli sędziego, ani prokuratora, więc zaczęłam zastanawiać się, co jest bliższe memu sercu. A ponieważ jestem umysłem ścisłym – mimo wszystko jestem zero–jedynkowa, i uważam, że prawo to przedmiot ścisły – gdzieś tam było mi blisko do podatków. Akurat weszła w życie nowa ustawa, ordynacja podatkowa, która wprowadziła cały system prawa podatkowego w Polsce.

PJ: Który to był rok?

MM: Dziewięćdziesiąty siódmy. Taka ciekawostka – rozmawiałam wtedy z radcą prawnym, moim dobrym kolegą, który powiedział mi: „Ty byś się do tych podatków nadawała, na pewno”. Wcześniej, w połowie kwietnia, miałam obronę pracy. Mój – aktualnie wtedy – narzeczony poprosił mnie, żebym zaniosła do urzędu skarbowego jego zeznanie podatkowe. Wchodzę do urzędu, a na drzwiach wisi ogłoszenie, że szukają młodego narybka do urzędu skarbowego, osób z wyższym wykształceniem, które chciałyby się specjalizować w podatkach. Stwierdziłam: „A, spróbuję, zobaczę chociaż, zapytam, czy złożyć CV”. Wyobraźcie sobie, że tego dnia zostałam przyjęta do pracy. A więc w ciągu godziny załatwiłam sobie pracę w urzędzie skarbowym. Pracowałam tam przez dwa i pół roku. Bardzo mi się spodobały te podatki. Uważam, że warto było tam pracować, ponieważ poznałam od środka sposób działania organów podatkowych. Dzisiaj ich się nie boję. Wiem, jak to funkcjonuje, jak działa, jakie są wewnętrzne systemy działalności organów podatkowych, więc bardzo mi to odpowiada. Co było dalej? Stwierdziłam, że już zaczynam się dusić w tym urzędzie skarbowym, więc trzeba zrobić coś więcej. Trafiłam do takiej fajnej firmy, Rödl & Partner we Wrocławiu. To firma z kapitałem niemieckim. Obsługiwałam mnóstwo firm niemieckich, które wtedy gremialnie napływały do Polski. Poznałam tam swoich aktualnych wspólników, z którymi w 2008 roku założyliśmy TaxAGroup – spółkę doradztwa podatkowego. To był po prostu kolejny krok w moim rozwoju jako doradcy podatkowego oraz generalnie w rozwoju dotyczącym funkcjonowania na rynku doradcy podatkowego.

PJ: Super! Co tak naprawdę robi doradca podatkowy? Wiele osób o tym zawodzie słyszało, ale nie ma pojęcia, czym zajmuje się doradca podatkowy.

MM: Doradca podatkowy to osoba, która jest bieżącym wsparciem dla właściciela firmy, dla jego służb finansowych. Jest z nim w stałym kontakcie i potrafi w każdej chwili pomóc w zakresie prawa podatkowego i prowadzenia firmy. Pomaga mu odnaleźć się w tym gąszczu przepisów, prawidłowo dokonać opodatkowania, zminimalizować je – jeśli jest to możliwe – i zoptymalizować, jeśli jest to w interesie firmy. Wspiera także firmę w zakresie kontroli podatkowych, reorganizacji, rozwiązań strukturalnych, dokumentacji podatkowych, transakcji transgranicznych. Ale też w kwestiach prywatnych, ponieważ i biznesmeni, i osoby fizyczne, które może nie prowadzą działalności, ale mają jakiś spory majątek, często potrzebują go odpowiednio zainwestować. Chcą wiedzieć, jakie będą skutki podatkowe z tego tytułu. Być może myślą o jakichś inwestycjach typu kryptowaluty, diamenty. Prowadzimy klienta od A do Z. Często porównuję nasz zawód do zawodu lekarza: musimy „wejść” we wszystkie drobne niuanse oraz informacje klienta i firmy, by móc właściwie doradzić, jak płacić podatki, żeby były i profesjonalne, i zgodnie z przepisami. Ale żeby również nie generowały za dużych, niepotrzebnych obciążeń podatkowych i zbędnego stresu w przyszłości.

 

 

PJ: Z jakimi wyzwaniami, problemami, rzeczami najczęściej przychodzi do Ciebie klient? Gdzie najbardziej możecie pomóc?

MM: W zasadzie możemy pomóc klientowi w każdej sprawie. Ponieważ większość działań, które podejmują podatnicy, właściciele firm, prędzej czy później spotka się z prawem podatkowym. Mamy klientów, których obsługujemy latami, znamy ich od podszewki, pomagamy im na bieżąco, często wyprzedzamy ich potrzeby i możliwości. Oni też wiedzą, że warto z nami porozmawiać przed każdą decyzją, nawet jeżeli nie jest stricte podatkowa. Wydaje się, że to zupełnie inna decyzja, typowo biznesowa, albo gdzieś daleko od podatków, a i tak skupimy się na końcu na podatkach. Gdy prowadzimy klientów latami i znamy dobrze ich firmy, możemy reagować wcześniej. Aktualnie pojawia się wiele tematów z zewnątrz: na przykład kwestie dotyczące cen transferowych spółek komandytowych, reorganizacji, przekształceń. Dlaczego? W Polsce, po trzydziestu latach sprawnego funkcjonowania biznesu, wielu przedsiębiorców dorobiło się dobrych pieniędzy, mają fajne, mniej lub bardziej poukładane biznesy, ale okazuje się, że często potrzebują zmian restrukturyzacyjnych. To na przykład zmiany pokoleniowe czy wprowadzanie nowych podmiotów, wejście nowych funduszy. My w tych wszystkich kwestiach pomagamy na bieżąco. Nawet jeśli przychodzą do nas mali klienci, którzy mają małe problemy, nikogo nie zostawiamy bez pomocy. Również się nimi opiekujemy. Z mojego doświadczenia życiowego wynika, że wszystko kiedyś wróci – mały biznes często może przekształcić się w duży biznes i również będziemy z nim współpracować latami.

PJ: A kiedy u właściciela firmy pojawia się sygnał, że powinien zainteresować się usługami doradcy podatkowego?

MM: Obserwuję rozwój polskich firm na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Ten sygnał może pojawić się wtedy, gdy zaczynają szybko rosnąć, zatrudniać kolejne osoby, ich struktury się rozrastają i potrzebują uporządkowania nie tylko pod kątem reorganizacyjnym czy procesowym, ale właśnie pod kątem podatkowym. Gdy poukładają to dobrze, ten proces będzie fajnie funkcjonował i nie będą mieć w przyszłości stresu podatkowego czy negatywnych spotkań z organami podatkowymi. Ale powiem też tak: nawet jeżeli mamy małe biznesy, a są a one dość nowe – aktualnie na przykład funkcjonuje ulga IP Box czy B+R – one też wymagają naszego wkładu czy poprowadzenia klienta. Mamy na przykład dwóch informatyków, którzy zaczynają tworzyć fajne programy i nowe zlecenia i mogą z niej skorzystać. Jeżeli nie zgłosiliby się do doradcy podatkowego, mogliby mieć jakieś problemy albo nie skorzystaliby z części ulg.
Dla mnie ważna jest współpraca z wieloma biurami rachunkowymi. To tam pojawiają się pierwsze sygnały, że potrzebny jest doradca podatkowy, bo biznes zaczyna się rozkręcać albo są dodatkowe pytania. Sprawny księgowy jest w stanie wyłapać ten moment. Dlatego obsługujemy także kilkadziesiąt biur rachunkowych, wspieramy ich w codziennej pracy, wspieramy ich klientów, jesteśmy dla nich dostępni. Organizujemy również lunche podatkowe, czyli spotkania, na których opowiadamy ich klientom o różnych nowościach podatkowych. Często widzę, że oni z tego korzystają.

PJ: Monika, gdy rozmawiam z zaprzyjaźnionymi przedsiębiorcami, biznesmenami, wchodzimy na temat podatków i pojawia się twoje nazwisko, okazuje się, że wielu z nich Cię zna. Jak to robisz? W jaki sposób budujesz swoje otoczenie biznesowe? W jaki sposób poznajesz te osoby i zapadasz im w pamięć?

MM: Tym, co cenię w swojej pracy i staram się tego trzymać, jest taka życiowa dewiza – „Po pierwsze pomóc każdemu”. Zawsze jestem zaangażowana, nikogo nie zostawię bez pomocy, zawsze oddzwonię, zawsze odbiorę telefon, jeżeli nie odbiorę, to oddzwonię. Każdy z naszych klientów wie, że osobiście angażuję się w ich sprawy. Mówią, że to doceniają i widać, że ja staram się postawić w ich sytuacji. Załatwiłabym ich sprawy tak jak własne. Tak, jakbym pracowała tylko i wyłącznie nad swoją sprawą. Uważam, że to ważne. Muszę wejść w cudze buty. Muszę zastanowić się nad biznesem, okolicznościami, tym, w jaki sposób należałoby to poprowadzić, żeby było jak najbardziej sprawnie. Nie obiecuję gruszek na wierzbie, jestem bardzo konkretna – co wszyscy zaznaczają. U mnie po godzinie wiadomo, co dalej robić, wiec nie ma dylematów, nie opowiadam bajek, że “wszystko się da” albo “niczego się nie da”. Zawsze staram się, żeby to było typowe doradztwo, czyli: mam wesprzeć klienta, mam pomóc mu przejść przez przepisy prawa podatkowego, ale to musi być rzetelne i kompetentne. Pracuję na tym rynku już prawie trzydzieści lat. Przez to, że uczyłam na różnych uczelniach, że brałam udział w wielu szkoleniach, współpracuję z tyloma firmami, mam ponad sto publikacji, wizerunkowo mam pewien obraz. Chyba nie zdarzył nam się jeszcze żaden niezadowolony klient, to jakaś jednostkowa sprawa. Więc siłą rzeczy klienci przekazują sobie dalej informacje o takim doradcy podatkowym, który dobrze się nimi zajął. Jak powiedziałam: nikogo nie zostawiamy bez pomocy. Często mówię moim pracownikom: “Pamiętajcie, to my jesteśmy fachowcami, to my mamy komuś pomóc, więc nie możemy tej decyzji przerzucić na drugą osobę, nie możemy powiedzieć, że proszę sobie to rozważyć biznesowo, ale podatkowo zrobilibyśmy tak”. I wydaje mi się, że właśnie to szczególne zaangażowanie i konkret, który dostaje klient, jest dzisiaj bardzo cenione. Stąd, wydaje mi się, ta liczba klientów i budowanie relacji.

 

Przeczytaj artykuł: Pomagam przedsiębiorcom rozwijać firmy we Wrocławiu

 

PJ: Klienci z polecenia, klienci polecający klientów. Jaka część Waszego biznesu to zlecenia z rekomendacji?

MM: Ja bym powiedziała, że ponad 90%. Oczywiście mamy też stronę internetową, są też inne kanały, ale generalnie 90% klientów to klienci z polecenia. Mamy taką dewizę, że zadowolony klient to każdy kolejny klient. I to się sprawdza. Najczęściej dostaję telefony od osób, których nie znam. Ktoś dzwoni i mówi: “Dzień dobry, pani Moniko, pani mnie nie zna, ale ja dostałem telefon od pana takiego i takiego” i “Pani pewnie go zna”, albo “to jest z takiej firmy”, albo “Pani mu pomogła“, więc tak to się odbywa.

PJ: A powiedz coś o sukcesach. Działasz na rynku już kawał czasu. Kancelaria, którą prowadzisz, jest bardzo dobrze rozpoznawalna. Macie świetnych klientów, którzy rośli razem z Wami. Powiedz o swoich sukcesach, z czego jesteś najbardziej dumna, co udało się osiągnąć.

MM: Kancelarię prowadzimy w trójkę. Trójka wspólników. Tak jak powiedziałam, znamy się jeszcze z pierwszych firm, w których byliśmy szeregowymi pracownikami. W tej firmie zrobiłam też tytuł doradcy podatkowego. A więc znamy się już bardzo długo, ponad dwadzieścia lat. Z czego jestem dumna? Mamy na pokładzie czterdzieści pięć osób. Ośmiu doradców podatkowych. Firma cały czas się rozrasta, co chwilę mamy rekrutacje. Mamy bardzo małą rotację pracowników. To znaczy, że dobrze nam się wszystkim współpracuje, jest dobry klimat. W 2018 roku zajęliśmy dwunaste miejsce w rankingu firm doradczych w Polsce – wg Rzeczpospolitej. Mam mnóstwo publikacji. Część z nich być może gdzieś na leży półce, ale wszyscy – trójka naszych wspólników – bardzo dużo pisaliśmy. Piszemy do dzisiaj, ale to już troszkę inna skala, bo dzisiaj odbywa się to bardziej w postaci szkoleń. Obsługujemy klientów z bardzo szerokiego wachlarza dziedzin: uczelnie, szpitale, samorządy, mnóstwo firm rolniczych, kościoły, instytucje kultury, duże firmy, mniejsze firmy. Tak jak powiedziałam, nie odmawiamy nikomu. Obsługujemy w zasadzie chyba największe sieci deweloperów we Wrocławiu. A także dużo szkolimy, bo również na tym opiera się nasza praca. Zmieniają się przepisy, potrzebne są nowe regulacje które wprowadza ustawodawca, do tego nowe procedury, nowe podejście do tematów. Od dziesięciu lat szkolimy na przykład notariuszy. Czyli cały narybek notarialny we Wrocławiu w którymś momencie przeszedł szkolenie u któregoś z nas. Szkolimy także syndyków, komorników, księgowych na terenie całej Polski. Kiedyś było więcej szkoleń wyjazdowych, teraz jest więcej szkoleń on-line. Mamy mnóstwo podyplomówek na uczelniach, również specjalistycznych. Na przykład na Akademii Ekonomicznej mamy specjalizację skarbników czy finanse publiczne, rachunkowość, podatki. Szkolimy też na podyplomówkach, które kształcą nowych doradców podatkowych.
Pytałeś wcześniej, czy jesteśmy znani we Wrocławiu. Te nazwiska się powtarzają, firma się powtarza i mnóstwo ludzi nas kojarzy. Coraz częściej spotykam się z nowymi klientami albo z nowymi prawnikami, którzy potrzebują nas do współpracy. I okazuje się, że są to na przykład moi byli studenci. Fantastyczne historie, bardzo jest przyjemnie, gdy ktoś mówi: „Ja pamiętam, było fajnie, podobało mi się”. Natomiast większość osób, które kiedyś uczyłam, na przykład na różnego rodzaju studiach, mówi, że „nie było lekko, ale były zasady, wiadomo było, o co chodzi” i że z przyjemnością przychodzili na te wykłady. Bywały czasy, że zabierałam na nie ze sobą moje dziecko, taka była potrzeba, ale bardzo to lubiłam. Bardzo lubię przekazywać wiedzę i lubię, gdy inni też mogą z niej czerpać. Dzięki temu znam we Wrocławiu mnóstwo ludzi. Myślę, że to duży sukces firmy: że po prostu jest rozpoznawalna. I myślę, że gdybyś dzisiaj zapytał o firmę doradcy podatkowego kogokolwiek z przedsiębiorców, który miałby wymienić największą, to gdzieś w tej pierwszej piątce we Wrocławiu, jak nie w pierwszej trójce, na pewno byśmy się znaleźli.

PJ: Wspominałaś o ciekawych historiach ludzi, których napotykasz na swojej drodze. Jakie są jakieś Twoje ulubione, albo takie, do których chętnie wracasz – historie związane z klientami, z Waszym działaniem, ze spotkaniami, rozmowami?

MM: Mam kilka fajnych historii, ale wybiorę może dwie. Pierwsza dotyczy wielkiego biznesmena, osoby, która w Polsce przewodzi w pewnej firmie w branży spożywczej. Znam go od drugiego roku studiów. Poznałam go w bardzo prywatnych, sympatycznych okolicznościach. To był dziewięćdziesiąty trzeci rok, jechaliśmy razem samochodem. Samochód po drodze dwa razy się zepsuł. Nie mogliśmy z okolic Rybnika dojechać do Wrocławia. Do dzisiaj mile to wspominam, szczególnie gdy jadę do nich do firmy lub spotykam się z nimi – z właścicielami. Zawsze mi się przypomina ten zdezelowany samochód i to, że w ciągu 30 lat tak ogromnie urośli. Dają zatrudnienie wielu ludziom, doszli do potężnych pieniędzy, ale i do potężnej renomy. Mają fundację, wspierają innych, robią dużo dobrego.
Ciekawe historie wiążą się też ze spotkaniami. Klienci często mówią, że przychodzą do nas po doradztwo, ktoś ich z reguły kieruje, mają jakieś pytanie reorganizacyjne, najczęściej wtedy, gdy ich księgowa mówi: „To już nie mój poziom, proszę się skontaktować z doradcą podatkowym”. Często kieruje ich do nas prawnik. Jest też mnóstwo kancelarii prawnych, z którymi współpracujemy i które mają do rozwiązania kwestie organizacyjne. Mówią: „Okej, my załatwiamy kwestie prawne, kwestie kodeksu spółek handlowych czy cywilne, ale żeby to było dobrze poukładane podatkowo, proponujemy spotkanie z Panią Muchą”. Umawiam się z tymi osobami. I już wiele razy słyszałam, że przychodzą do nas i wydaje im się, że to wszystko będzie bardzo poważnie, sformalizowane, że będę mówiła, językiem, którego oni nie zrozumieją. Tym bardziej, że podatki nie są zbyt łatwe do opowiadania. Ja zawsze staram się – bo uważam, że taka jest moja rola – żeby klient zrozumiał to, co robię i w czym mam mu pomóc. Żeby to wszystko było na jego poziomie. Jeżeli jest wysoko techniczny, ja też tego nie zrozumiem. Dla mnie software do dzisiaj jest pewną zagadką, więc nie muszę go rozumieć, ale chcę, żeby mój klient zrozumiał to, co ja będę robiła dla niego. Staram się mówić językiem możliwie prostym i staram się, żeby atmosfera była miła. On nie przychodzi do mnie po łaskę, tylko po to, by być dobrze obsłużonym. I żeby moja usługa była dla niego efektywna. Często potem słyszę: „Wie Pani co? Jak ja tu miałem przyjść, to myślałem, że to będzie jakaś poważna kobieta, jakieś straszne tematy, ja nic nie zrozumiem. A tu u Pani wszystko można zrozumieć, to jest wszystko proste i do zjedzenia”. To są bardzo miłe sytuacje i ci klienci z reguły pamiętają o mnie latami, polecają. I czasami, gdy ktoś dzwoni i mówi: „Dzwonię od tego i tego pana, mówił, że z Panią to ja się na pewno dogadam i wszystko zrozumiem”, to też jest bardzo fajne. To jest właśnie komunikacja, relacja. Ja mogę pójść na wykład, bo czasami też mi się takie zdarzają na uczelniach, na którym mogę mówić językiem bardzo skomplikowanym, wysublimowanym. Jak spotykam się z klientami, to jestem dla nich, nie oni dla mnie. Mówię pracownikom, że my pełnimy pewną formę służalczą, bo służymy naszym klientom, właścicielom firm, księgowym, biegłym rewidentom, radcom prawnym swoimi usługami, fachowością, merytoryką, wiedzą. Musimy być partnerem i oni muszą nas rozumieć, a my musimy rozumieć ich. Nie jesteśmy od tego, żeby budować tamy w relacji prawnej czy podatkowej.

 

Dowiedz się więcej na temat rekomendacji, kliknij tutaj!

PJ: Wspomniałaś o pracownikach. Powiedz proszę, jak zorganizowana jest firma, z jakim zespołem pracujecie, w jaki sposób działacie?

MM: Założyliśmy firmę TaxAGroup w 2008 roku. Notabene, to było tydzień przed urodzeniem mojego dziecka, więc byłam w bardzo zaawansowanej ciąży. Ale dorosłam do tego i moi wspólnicy również dorośli do tego, że w pewnych ramach w pojedynkę nie da się pracować, bo tych klientów i spraw robi się coraz więcej. Jeżeli nie mamy możliwości, żeby wymienić się doświadczeniem i czasem nie możemy pojechać na urlop, albo mamy jakiś stres lub pracownicy zostają sami, bez nadzoru, warto połączyć siły. Spotkaliśmy się, połączyliśmy siły, założyliśmy spółkę TaxAGroup – kancelarię doradztwa podatkowego. Na początku mieliśmy dwóch, trzech pracowników. Zaczęliśmy od sekretariatu, notabene Izabela pracuje z nami do dzisiaj – co jest bardzo miłe – czyli jest od początku firmy, zna nas od podszewki, zna nasze fochy, gorsze czy lepsze dni i potrafi odpowiednio zareagować. Pracownicy pojawiali się w miarę wzrostu liczby klientów i spraw. Zaczęliśmy dzielić to sobie fachowo – dziedzinami. Pracownicy pojawiali się na bieżąco. Często nas pytają na rekrutacji: „Czy u was jest tak jak w korporacji?”. My mówimy, że nie. I rzeczywiście, ostatnio po miesiącu przyszedł nowy pracownik i mówi: „Wiesz co? Miałaś rację. U Was nie jest jak w korporacji, u Was jest po prostu normalnie”. Wiadomo, że jest ciężka praca, że są terminy, że praca jest wymagająca, trzeba cały czas się uczyć, bo podatków nie da się nauczyć raz i zapomnieć – jak każdej dziedziny prawa. Nie ma u nas reżimów, które by w jakiś sposób blokowały w rozwoju i w normalnym funkcjonowaniu w życiu. Ja zawsze mówię: trzeba być człowiekiem i zawsze trzeba funkcjonować po ludzku. Jeśli ktoś ma chore dziecko i zadzwoni, że nie może przyjść do pracy, to co mi przyjdzie z tego, że ja go zmuszę, żeby przyszedł do pracy? To jest bez sensu. I tak będzie myślał o chorym dziecku. Staramy się być elastyczni. Tam, gdzie możemy pomóc – pomagamy, również prywatnie. Wspieramy pracowników, staramy się robić spotkania integracyjne. Wydaje mi się, że każdy czuje wsparcie innego pracownika, który pracuje dłużej, albo doradcy podatkowego, kogoś z większymi umiejętnościami. Nie ma bariery, że „boję się zapytać, bo ktoś pomyśli, że nie wiem, nie umiem tego robić, a powinienem”. Ja mówię, że najgorszy jest brak przepływu informacji. Nie wiesz? Zapytaj. Czasami, gdy zada się pytanie na głos, od razu zna się odpowiedź. Dbamy o to, żeby było sympatycznie. Są stresujące momenty, jest ciśnienie, bywamy pod ścianą, terminy nas gonią, ale per saldo wszyscy mamy przychodzić do pracy dlatego, że lubimy, a nie dlatego, że musimy. Bo jeśli będzie tak, że lubimy przychodzić do pracy, to i firma na tym zyska, i klienci na tym zyskają, i ja będę miała trochę więcej świętego spokoju.

PJ: Wiele osób mówi, że bardzo ciężko i dużo pracujesz, ale ciągle masz masę energii. Jak to robisz? Jaka jest Twoja tajemnica?

MM: Kocham pracować. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle – kocham pracować. Lubię, gdy coś się dzieje, tworzy, zmienia. Nienawidzę stagnacji. Taka już jestem od urodzenia. Lubię nowe wyzwania. Lubię osiągać kolejne cele. One nie muszą być spektakularne, ogromne – to nie o to chodzi. Ale żeby cały czas był jakiś postęp, żeby wiedzieć, w którym kierunku się idzie. Nie lubię marnotrawić czasu. Czasami mój mąż mówi, że trochę za dużo, że może za wiele i nie mam czasu na inne przyjemności, ale dla mnie ten pęd jest pewną przyjemnością. Dlatego kocham sporty szybkościowe. Uwielbiam jeździć na nartach i lubię wyzwania, na przykład kiedy jest pomiar czasu. Lubię rolki, dużo biegam, jeżdżę na rowerze. Lubię mieć wiatr we włosach, gdy coś się dzieje szybko, można osiągnąć pewien efekt, zobaczyć, porównać. Tak działam, takim jestem człowiekiem, który musi cały czas coś robić. Jest takie powiedzenie: „Ludzie mają albo wymówki, albo wyniki”. Ja chcę mieć wyniki. Tak postępuję.

PJ: Wiatr we włosach, tempo, szybkość, podatki…

MM: Tak… Podatki w Polsce też są szybkie, bo tak szybko się zmieniają, że chyba nikt na świecie nie ma takich zmian jak u nas.

 

 

PJ: Wy pomagacie za tymi zmianami nadążyć. Wiem, że gdy pojawiają się nowe przepisy, cały Twój zespół najpierw się ich uczy, żeby potem móc doradzić klientom. Jak wygląda zespół? Ile to w tej chwili osób? Jesteście jednym z większych biur podatkowych we Wrocławiu.

MM: We Wrocławiu jesteśmy jedną z większych kancelarii doradztwa podatkowego. Moim zdaniem – rozpoznawalną dla każdego prawnika i większej firmy, która funkcjonuje na Dolnym Śląsku. Aktualnie mamy czterdzieści pięć osób na pokładzie, trzech wspólników-założycieli. Wszyscy czynnie pracują. Nasz zespół cały czas się powiększa, więc to nie jest tak, że jest stagnacja. Dodatkowo mamy mały oddział w Warszawie. Myślimy aktualnie – bo widzimy co się dzieje na rynku, jak to funkcjonuje, coraz częściej mamy zapotrzebowanie od klientów z różnych innych regionów Polski, dość odległych – że warto zbudować sieć oddziałów w Polsce. I to jest nasz nowy plan, w tym kierunku będziemy zmierzać. Budujemy relacje z biurami rachunkowymi, księgowymi, prawnikami, rzeczoznawcami majątkowymi w innych regionach kraju i chcemy rozbudować naszą firmę tak, by miała oddziały w innych miastach. Nie do końca jesteśmy za tym, żeby to były duże miasta. To nie musi być Warszawa, Kraków, Poznań. Jest duży pakiet fajnych klientów, małych i średnich przedsiębiorstw, które potrzebują doradztwa profesjonalnego – bo w dzisiejszym świecie prawa podatkowego nie da się trochę znać na podatkach. Znamy się dobrze, albo wcale. Jest dużo takich miast jak Zielona Góra, Gorzów, Milicz, Kalisz, które potrzebują takich profesjonalnych firm i w tym kierunku będziemy szli.

PJ: Działasz już dłuższą chwilę w BNI z dużymi sukcesami. Wiele zleceń dla kolegów, koleżanek z grupy udało się wygenerować i z tego co wiem, sporo też wróciło do Twojej firmy. Co poradziłabyś osobom, które są w BNI lub takim, które chcą starać się o przyjęcie, by lepiej wykorzystały potencjał organizacji i możliwości rozwoju firmy?

MM: Dzięki za to pytanie! Bardzo na nie czekałam i powtórzę po raz kolejny, że ja BNI mam we krwi. Tak jak powiedziałam wcześniej, moja praca, czyli zawód radcy podatkowego, generalnie polega na relacjach. Na spotykaniu się z klientami, na zrozumieniu ich, wyciągnięciu różnych ciekawych zagadnień, doradzaniu i wspieraniu właścicieli w biznesach i relacjach podatkowych. My nie mamy klientów z ulicy, mamy w zasadzie tylko klientów z polecenia. Tak samo działa BNI. Po dwóch tygodniach funkcjonowania w tej organizacji stwierdziłam, że to jest rewelacyjne miejsce dla takich biznesów jak mój, czy dla biznesów pokrewnych, aby poznać mnóstwo ciekawych ludzi z innych branż. Dzisiaj mam już taki nawyk, że po każdym spotkaniu z klientem na końcu pytam, czy czegoś Pan/Pani jeszcze nie potrzebuje. Czasami słyszę, że „Pani to w ogóle z innej branży, to Pani nie będzie widziała”. Odpowiadam: „Proszę powiedzieć, może się uda”. I często mi się udaje, bo już znając z BNI we Wrocławiu tyle ciekawych firm z różnych branż – wachlarz jest ogromny, od budowlanki do firm ubezpieczeniowych – mogę powiedzieć: „Mogę wszystko”. Każdemu klientowi, który tego potrzebuje, mogę pomóc. Ale mogę też pomóc każdemu członkowi BNI – jeśli tylko go dobrze poznam – przekazać rekomendacje i wprowadzić go do obsługi jakiegoś klienta. To, co dla mnie jest ważne, to to, że mogę bliżej poznać te firmy. To nie jest powierzchowna znajomość. Widzę się z tymi ludźmi co tydzień, co dwa. Mamy spotkania 1:1, mogę poznać bliżej ich biznes, sposób działania, mogę im zaufać i ich zarekomendować. Mam ogromnie poszerzony aspekt rodzajów przedsiębiorstw, które znam. To są partnerzy biznesowi na zasadzie poleceń. Właśnie w ten sposób ja wiążę swojego klienta ze sobą, bo wiem, że mogę mu pomóc w innych sprawach. Ale mogę też pomóc osobom z BNI, więc obie strony są zadowolone. To bardzo przyjemne. Widzę sens funkcjonowania takich organizacji. Dlaczego? Dlatego, że trzeba się wspierać. My Polacy chyba trochę nie jesteśmy tego nauczeni. Raczej patrzymy na konkurencję, a należy współdziałać. Ja również wprowadzam do organizacji innych doradców podatkowych, nie mam z tym problemu. Uważam, że każdy znajdzie swoje miejsce na rynku, a często w dużych projektach warto ze sobą współpracować, niż konkurować. I to dokładnie tak funkcjonuje.

PJ: Do czego jeszcze można – Twoim zdaniem – użyć BNI? Czy masz jakieś historie – poza pozyskanymi klientami – którymi warto się podzielić?

MM: Spotykamy się po to, żeby robić biznes – wiadomo. Jest też mnóstwo bardzo dobrych relacji prywatnych. W prywatnych sprawach, gdzie wspieramy się pozabiznesowo, również ważne są te relacje. To, co się wydarzyło przez rok mojego funkcjonowania w BNI, to również mnóstwo nauki. To jest tak, że człowiek ma, albo nie ma czasu, żeby się gdzieś dokształcić. Ja muszę na okrągło dokształcać się w podatkach. Jest mnóstwo ciekawych szkoleń czy poziomów kształcenia, które wychodzą poza zakres prawa podatkowego, a dotyczą bardziej miękkich kompetencji. Na przykład, by prawidłowo ułożyć zespół, docenić. Żeby można było zmienić swój poziom menedżerski, dostosować komunikację, relację do dzisiejszych czasów i zrozumieć inne punkty widzenia. Mnie dało to dużo dystansu do tego, co wcześniej robiłam i widzę, że pracownicy mówią, że przez ten rok trochę się zmieniło. Uważam, że to zasługa BNI. Rozwijamy się tutaj wszyscy. Możemy sobie nawzajem doradzać na bieżąco, nie tylko stricte biznesowo. W przeciągu ostatniego roku okazało się, że niektórzy radzą sobie lepiej, inni gorzej. Można wymienić informacje, doświadczenia. Można zobaczyć, że ktoś jest w takiej samej sytuacji i nie zostaje sam, tylko ma wsparcie. To poczucie jedności ma duże znaczenie i wspiera w prowadzeniu biznesu.

 

 

 

PJ: Powiedz mi proszę, czy są jakieś osoby, które szczególnie Cię inspirują? Jakieś myśli, cytaty, rzeczy, które towarzyszą Ci w Twojej drodze biznesowej? Coś, czym chciałabyś się podzielić?

MM: Tak, są. Bardzo lubię biografie. Czytam albo słucham biografii osób, które z niczego zrobiły coś. Nigdy nie przypuszczały, że osiągną taki sukces, że będą w tym miejscu, ale się jednak znalazły. Bardzo mi się podoba biografia Schwarzeneggera. Facet pochodzący z małej alpejskiej wsi, gdzieś totalnie zabitej dechami, osiągnął wszystko. Nie znając języka. Niesamowita kariera. Chcieć to móc. Motto, o które pytałeś, to takie powiedzenie, według którego staram się postępować: „Zamiast przewidywać swoją przyszłość, trzeba ją tworzyć”. Kiedy czytam biografię Schwarzeneggera czy Kirka Douglasa – który pochodził ze wschodniej Polski – widzę, że to są ludzie, którzy wiedzieli, że ciężką pracą, uporem, stawianiem sobie pewnego rodzaju wyzwań, można dojść do wszystkiego. Jestem z pokolenia przełomu. Zaczynałam studia w dziewięćdziesiątym drugim roku, tuż po zmianie systemu. Już wyjeżdżaliśmy trochę za granicę, ale nie było nas na to stać, wszystko było rzadkie, raczej biedne, nie było tak jak dzisiaj, że można wyjechać w Alpy na narty. Raczej jeździło się do pracy po studiach, żeby zarobić, zobaczyć, do czego mogą dojść inni, jak to może wyglądać. Ja wiedziałam wtedy, że można wszystko, tylko trzeba ciężko pracować i trzeba sobie te wyzwania stawiać. I tak właśnie działam, dlatego lubię takie biografie i to powiedzenie bardzo mi sprzyja. Zawsze mam je z tyłu głowy. Tak że zamiast przewidywać przyszłość, będę ją tworzyć.

PJ: Monika, wielkie dzięki za całą rozmowę, inspiracje, za wszystko, czym się dzisiaj podzieliłaś. Do zobaczenia przy Twoim następnym zeznaniu podatkowym.

MM: Dziękuję bardzo. Do zobaczenia.

Zapamiętaj! Porady, jak rozwijać biznes

  1. Gdy rozpoczynasz współpracę z nowym klientem – postaw na pełne zaangażowanie i uczciwość. Klient, który doceni zaangażowanie i będzie zadowolony z Twojej usługi lub produktu, z całą pewnością będzie bardziej skłonny do rekomendowania ich innym.
  2. Bądź otwarty na potrzeby i problemy klientów. Staraj się tłumaczyć im zawiłe kwestie związane ze współpracą w prosty sposób. Chętnie dziel się wiedzą i doświadczeniem. Firmy, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom klientów mają większe szanse na wartościowe rekomendacje.
  3. Lepiej współdziałać, niż konkurować. Nawiązuj relacje z przedsiębiorcami z Twojej branży, wymieniaj się doświadczeniami, szukaj szans na współpracę przy niektórych projektach, rekomenduj klientów. To procentuje.