Od mikroprzedsiębiorcy do dwóch klinik, szkoły stomatologicznej i programu TV | Maciej Maszewski Dental Clinic i Perfect Smile

 | 

BNI Polska

Maciej Maszewski to właściciel dwóch klinik stomatologicznych – Maszewski Dental Clinic oraz Perfect Smile. Swój biznes prowadzi w okolicy Grudziądza i Brodnicy. Tworzenie pięknych uśmiechów to zdecydowanie jego pasja, która w rodzinie Maszewskich ma ponad stuletnią tradycję.

Z wywiadu z Maciejem dowiesz się: 

  1. Skąd czerpać inspiracje do prowadzenia biznesu?
  2. Jak osiągnąć sukces w branży stomatologicznej?
  3. Jak łączyć pasję zawodową z nowoczesnymi trendami?

 

Wywiad do obejrzenia

 

Zapamiętaj! 3 porady, jak rozwijać firmę przez rekomendacje 

 

  1. Nawiązując nowe relacje biznesowe,  zyskujesz szansę na pozyskanie TOP Klientów i realizację innowacyjnych projektów.
  2. Zwiększysz swoją widoczność na rynku, dzięki efektywnemu budowaniu sieci kontaktów.
  3. Posiadając strategię rekomendacji, osiągniesz lepsze wyniki i rozwiniesz swój biznes.

 

Wywiad do przeczytania

 

Damian Masel: Dziś goszczę Macieja Maszewskiego, właściciela klinik stomatologicznych Maszewski Dental Clinic i Perfect Smile, z którym porozmawiam o stomatologii. Macieju, opowiedz o swojej branży.

Maciej Maszewski: Jestem właścicielem dwóch klinik stomatologicznych w obrębie Grudziądza i Brodnicy i na co dzień z pasją tworzę piękne uśmiechy.

DM: Powiedziałeś: z pasją. Skąd się wzięła pasja w Twojej rodzinie?

 MM: U mnie to się mówi, że mamy to we krwi, dlatego że mamy stuletnią tradycję stomatologiczną w rodzinie. Moja prababcia, babcia, tata, ciocia – to wszyscy lekarze dentyści. Moja córka nawet urodziła się 5 marca, w Dzień Dentysty, więc faktycznie tę tradycję podtrzymujemy.

DM: Jak możesz opisać Wasz biznes?

 MM: W klinikach zatrudniamy ponad 30 osób, w tym specjalistów z danych dziedzin stomatologicznych, żeby każdy pacjent przekraczający progi moich gabinetów, moich klinik, był odpowiednio leczony, był odpowiednio potraktowany. Ale nie zawsze tak było, bo zaczynałem zupełnie inaczej. Zaczynałem jako przedsiębiorca prowadzący działalność jednoosobową, gdzie sam zarabiałem materiały, sam przygotowywałem wszystko, sprzątałam, rozliczałem pacjentów. Pewnego dnia stwierdziłem, że trzeba to zmienić, dlatego też podjąłem decyzję, że mój zespół musi być wyspecjalizowany i nie można być dobrym we wszystkim, bo jeżeli coś jest do wszystkiego, to sam wiesz… Działałem stopniowo. Najpierw zatrudniłem asystentkę, później rejestratorki, a ostatnio nawet mamy takie nowoczesne stanowisko jak opiekun pacjenta, tak jak masz np. w Hotelu Grand w Sopocie konsjerża, czyli osobę, która od chwili, kiedy pierwszy raz stajesz w drzwiach hotelu, po prostu się Tobą zajmie – u mnie w klinice również jest taka osoba, która jest odpowiedzialna za każdego pacjenta.

DM: To bardzo nowoczesne podejście… Ty lubisz takie rzeczy – takie nowoczesne rozwiązania…?

 MM: Lubię nowoczesne rozwiązania, gadżety, nowoczesne sprzęty medyczne, które usprawniają pracę; powodują, że moje działania są dokładniejsze. Wyobraź sobie taką sytuację: czasami potrzebujesz jakiegoś wcześniejszego terminu, jakiejś konkretnej godziny, kiedy jesteś bardziej dyspozycyjny, bo pracujesz lub boli cię po prostu ząb, nawet w sobotę, niedzielę możesz się z taką osobą, takim swoim opiekunem skontaktować. On odpowiednio pokieruje pacjenta.

Przeczytaj także: Zbudowałem firmę od zera. Dzisiaj moje obroty przekraczają 10 mln złotych | Tomasz Włodarski EL-WLOD

DM: Jak wpadasz na takie pomysły? Skąd się takie pomysły u Ciebie pojawiają? Skąd czerpiesz inspiracje?

MM: Myślę, że te inspiracje przychodzą same. Część to są takie moje pomysły, które realizuję, ale też patrzę, co dzieje się na świecie. Te pomysły gdzieś już czasami były przetestowane i wiem, że się sprawdzają, niekoniecznie w Polsce. Jak faktycznie przeniosę to na grunt moich klinik, to z czasem widzę zdecydowany wzrost – wzrost liczby zadowolonych pacjentów.

DM: Ta usługa opiekuna, jak powiedziałeś, pochodzi z branży hotelarskiej – to taki konsjerż…

MM: Inspiracje dla mojej branży są tak naprawdę wszędzie; zarówno w polskich gabinetach, klinikach, jak i za granicą. Idea opiekuna pacjenta zrodziła się w Grandzie w Sopocie, gdzie osobiście miałem przyjemność być. Zobaczyłem i pomyślałem: jak fajnie byłoby mieć coś takiego u siebie w klinice, gdzie pacjent jest od początku zaopiekowany, od rejestracji wizyty, przez leczenie, które musi wykonać, dopasowanie harmonogramu wizyt, który mu odpowiada, aż do samego końca, by przychodzić potem tylko na wizyty kontrolne ze zdrowymi zębami.

DM: W biznesie tak jest tak, że można wiele zaczerpnąć dla swojej firmy z doświadczeń innych osób, innych krajów, a nawet innych branż. Tak, jak mówisz, tu hotelarstwo i stomatologia.

 MM: Moim marzeniem jest, żeby zwiedzić świat. Ale jednocześnie odwiedzać gabinety stomatologiczne, kliniki i zobaczyć, jak wygląda to w innych krajach. Bo zupełnie inne jest leczenie stomatologiczne np. w Indiach, gdzie na ulicy to robią, usuwają zęby, a zupełnie inna jest niemiecka precyzja – klinika najwyższych lotów. Opowiem taką niesamowitą historię. Dwa lata temu w grudniu byłem w Dubaju i w hotelu zamówiłem taksówkę. Zdziwiłem się, bo przyjechał lexus. Byłem naprawdę zdziwiony. Powiedziałem kierowcy, żeby zabrał mnie do najlepszej kliniki dentystycznej w Dubaju. I faktycznie, pojechaliśmy do bardzo prestiżowej kliniki, ale to był akurat dzień wolny, tak jak u nas niedziela, i otworzył mi stróż. Powiedział, żebym zostawił numer i nawet mnie wstępnie po tej klinice oprowadził. Powiedział, że menadżer się ze mną skontaktuje. Następnego dnia bardzo się zdziwiłem, bo menadżerka od razu zaprosiła mnie na ten sam dzień do kliniki. Właściciele tej kliniki, dwaj Grecy, poświęcili mi trzy godziny. Miałem okazję być przy zabiegach, zobaczyć, jak wygląda laboratorium, jak tworzone są u nich, w tej prestiżowej klinice, te piękne uśmiechy, a na koniec też wymieniliśmy się doświadczeniami. Otworzyłem laptop i pokazywałem im swoje przykłady. A oni na to, że oni dokładne wiedzą, co ja robię; wiedzą, gdzie mam swoje kliniki w Polsce, i że oni by chcieli, żebym u nich pracował. Szok – jestem w jednej z siedmiu najlepszych klinik na świecie, zwiedzam, a oni proponują mi pracę! A ja miałem tylko taki pomysł, żeby wsiąść do taksówki i tę klinikę odwiedzić…

DM: I czego Ciebie ta wizyta nauczyła?

MM: Że warto walczyć. Walczyć, nie poddawać się nigdy i się rozwijać, bo nigdy nie wiemy, kogo spotkamy na naszej drodze i czego od tej osoby możemy się nauczyć.

DM: Jaki był finał tej wizyty? Podjąłeś współpracę?

MM: Rozmawialiśmy a propos dokumentów. Żeby pracować w Dubaju, to jest okres około pół roku, nawet do roku, żeby wyrobić dokumenty. Nie była to jeszcze duża przeszkoda dla mnie, ale musiałbym zostawić kliniki, które mam w Polsce i myślę, że mimo wszystko bez osoby, która w jakiś sposób to nadzoruje, mogłoby to pójść w różną stronę. Zdecydowanie warto się rozwijać, czerpać od innych, wiedzę i umiejętności, ale przerzucać to na własny rynek – w tym przypadku do moich klinik.

DM: Jak z Twojej perspektywy wyglądają zmiany, bo macie stuletnią tradycję stomatologiczną w rodzinie. Sam powiedziałeś, że i tak zacząłeś od zera, a w tym momencie jesteś w miejscu, w którym jesteś. Na podstawie swojego doświadczenia – jakie przemiany widzisz w biznesie stomatologicznym?

MM: Myślę, że odpowiedź jest jedna: rozwój. Kiedyś był gips. Moja babcia pobierała wyciski gipsem. Później były masy, które są stosowane w stomatologii do dziś w 80% gabinetów. Ja stawiam na nowoczesność – mam skanery. Te uśmiechy są projektowane jak dobry garnitur szyty na miarę. Tak samo zwracam szczególną uwagę na to, żeby uśmiechy były dopasowane do linii oczu, do ust, nosa. Ja nie tworzę zębów. Jako ekspert w danej dziedzinie patrzę na każdy szczegół i to nas na pewno wyróżnia na rynku.

Przeczytaj więcej o BNI Polska: www.biznesprzezrekomendacje.pl

DM: Jak trafiają do Was klienci? Kim jest klient, który odwiedza Wasz gabinet?

MM: Myślę, że około 80% pacjentów, którzy trafiają do mnie do kliniki, to osoby z polecenia, z rekomendacji, bo jeden zadowolony pacjent przyciąga następnych 5-10. Nasz klient jest fanem kliniki. Około 20% trafia do kliniki poprzez naszą widoczność, naszą medialność na portalach społecznościowych, na Facebooku, Instagramie, kanale YouTube. Ale współpracujemy z wieloma firmami, nawet z fabrykami, które zatrudniają 1000-1500 osób. I to nas na pewno wyróżnia. Mam satysfakcję, że jesteśmy w stanie każdej z tych osób, trafiających do moich klinik, pomóc.

DM: Muszę dopytać, bo to nieoczywiste. Gabinet stomatologiczny współpracujący z firmą, która zatrudnia 1000 pracowników? O co tutaj chodzi?

MM: Wiesz, każdy kojarzy lekarza dentystę. My już w jakiś sposób jesteśmy oprócz tego przedsiębiorcami i dla mnie jest taką niesamowitą szansą na rozwój, żeby usiąść do wspólnych rozmów z dużymi firmami. W każdej takiej firmie jest sala socjalna, niektóre firmy dają karnety na siłownię, a u mnie jest możliwość, żeby w odpowiedni sposób kontynuować leczenie i mieć zdrowe zęby. I bardzo dużo rodzin przychodzi ze swoimi dziećmi leczyć zęby do moich klinik. Pacjenci odwiedzający moja klinikę to osoby, które często chcą zmienić coś w swoim życiu. Chcą w końcu się uśmiechnąć i ja jestem w stanie im pomóc. Tutaj nie ma reguły a propos wieku, bo odwiedzają mnie 80-latkowie, ludzie w kwiecie wieku i osoby młode. Dzięki specjalistom, których zatrudniam, każdej z tych osób jestem w stanie pomóc. Receptą na mój sukces jest zespół, dlatego że 30 osób pracuje na wspólny sukces. My działamy jako jeden team – jak jeden trybik jest słabszy w zegarku, to cały zegarek się psuje, dlatego ja bardzo stawiam na rozwój. Wysyłam moich pracowników na szkolenia. Sam ich szkolę, poświęcam im czas, żeby byli jak najlepsi. Im oni będą lepsi, tym również będzie ta wiedza przekazywana dalej następnym osobom, pacjentom, którzy będą bardziej szczęśliwi. To jest taki temat, który nie każdy dzisiaj rozumie. Ja też buduję głęboką więź z pacjentami odwiedzającymi moje kliniki. Wiem, co lubią, co robią. Taka ciekawa historia: po części leczenia pacjent podjechał przed klinikę dużym motorem. Moje asystentki i ja mieliśmy przyjemność się przejechać na tym motorze. I to było takie niesamowite, bo pacjent widział, że to jest naturalne; że nam też to sprawia radość. Nie jest to sztuczne, tylko faktycznie ta relacja stawała się coraz głębsza. Ostatnio przyszedł się pochwalić, że kupił cadillaca. Zapytał czy, jak zrobi się ciepło, to czy chcielibyśmy odbyć przejażdżkę. To zostaje.

DM: Wspomniałeś o pasji w biznesie, o wspólnych pasjach, o relacjach. Czym jest dla Ciebie pasja? Czy tym, co się robi na co dzień zawodowo, biznesowo?

MM: Dla mnie pasja to jest takie słowo-klucz. Największą radością osobiście dla mnie jest, kiedy pacjent wychodzi uśmiechnięty, czasami ze łzami w oczach, w szczególności kobiety, gdy widzą, że mogą się uśmiechnąć. To jest ten kop, który dostaję do tworzenia dalszych uśmiechów w życiu. To jest to taki krok, który powoduje, że cały mój zespół wie, że to, co robią, to jest to, co chcą robić przez lata. I ta pasja to jest taka inspiracja, którą przekazuję innym; dzielę się wiedzą, którą nabyłem. Był taki moment, że jeździłem bardzo dużo po Polsce, po różnych kursach stomatologicznych. Nie tylko stomatologicznych, bo też i takich typowo motywacyjnych, po części dla przedsiębiorców, żeby zobaczyć, jak prowadzić odpowiednio pacjentów, jak prowadzić kliniki. A później przyszedł czas, że jeździłem za granicę. Chciałem się uczyć od topowych lekarzy dentystów z całego świata. Trzecim krokiem będzie czas, kiedy sam zacznę tę wiedzę przekazywać. I dzisiaj jestem niesamowicie dumny z tego, że rok temu otworzyłem własną szkołę stomatologiczną Heroes of Dentistry, w której przekazuję wiedzę lekarzom, studentom, ale też asystentkom stomatologicznym, higienistkom, rejestratorkom, opiekunom pacjenta – tak, żeby oni również czerpali ze sprawdzonych wzorców, które przynoszą określony efekt i zyski.

DM: To, co powiedziałeś, jest ciekawe. Często spotyka się, że właściciel firmy szkoli właściciela firmy, przedsiębiorca przedsiębiorcę. Od sprzedaży do sprzedaży. Tutaj jest to istotne, że każdy etap pracy kliniki jest wdrożony, czyli właściciel, lekarz, asystentka…

MM: Ta idea jest niesamowita. W szkole jest okrągły stół dębowy, przy którym siada lekarz dentysta z własną asystentką. Po powrocie z takiego szkolenia mogą od razu te wszystkie metody wdrożyć u siebie w gabinetach, w klinikach, ponieważ jest przeszkolona asystentka i jest wyszkolony lekarz dentysta. I to jest taki innowacyjne, ponieważ widziałem kiedyś taki schemat, że… Sam zresztą tak siedziałem. Pierwsza, druga, trzecia ławka jeszcze coś widzi na takim kursie. Ale czwarta i piąta już niekoniecznie. Dlatego idea okrągłego stołu jest taka, że wszyscy są równi. Każdy widzi nawet kursantów obok, jak wykonują ćwiczenia. Prowadzący wykład jest w środku, więc może dostrzec każdego dokładnie, sprawdzić i pomóc mu na danym etapie, żeby podniósł swoje umiejętności.

DM: Zauważyłem, że robicie to, co inni, tylko inaczej…?

MM: Robimy pewne rzeczy tak po naszemu dlatego, że to jest takie dopasowanie do zespołu. Osoby, które pracują, nie są wybrane, wyselekcjonowane przypadkowo. Pracujemy na poziomie wartości i to nas zdecydowanie łączy. Kiedyś budowano zespoły w firmach, w korporacjach, często na poziomie tylko kwalifikacji i ludzie w pewnym momencie wychodzili z pracy o 14.00-15.00 i niczym się nie przejmowali, co się dzieje z firmą. Drugim typem było stawianie na rodzinę, czyli zaczęto zatrudniać siostry, braci, kuzynostwo, ale tak to jest z rodziną, że czasami różnie się wychodzi. Trzeci typ budowania teamu to tworzenie zespołu na poziomie wartości i ja też tak podchodzę w moich klinikach do tego tematu.

DM: W jaki sposób dobierasz pracowników? Jak wygląda proces zatrudnienia u Ciebie, gdyby ktoś chciał się stać pracownikiem Twojej kliniki?

MM: Byliśmy na licznych szkoleniach z rekrutacji i też wiele to mnie nauczyło. Dzisiaj najczęściej razem menadżerami selekcjonujemy najpierw CV, następnie te osoby zapraszamy na spotkania. I pytania są wybrane pod kątem osoby, której poszukujemy na dane stanowisko. Stosujemy system rekrutacji „Star”, żeby zweryfikować poprzez zachowania, czy ta osoba faktycznie pasuje do zespołu. Metoda „Star” polega na tym, że jest sytuacja, w której osoba się znajduje oraz akcja, którą podjęła. Jednocześnie też pytanie z naszej strony, czy przyniosło to korzyści i jaki był efekt końcowy. Mamy też wiele projektów. Lubię pewne rzeczy pokazać na zewnątrz. Jednym z takich dużych projektów była „Metamorfoza brodnicka”, która odbiła się dużym echem w całym województwie. Zebrał się zespół pięciu ekspertów, którego byłem przewodniczącym; była osoba od stylizacji, od włosów, od odmładzania oraz jednocześnie oczywiście branża fit i na koniec ja odpowiadałem za stworzenie pięknych uśmiechów. Był to okres sześciu miesięcy, podczas których uczestnicy byli nagrywani; niektórzy schudli po 15-20 kg. Ja sprawiłem, że zaczęli się uśmiechać. Efekt był pokazywany na dużej scenie, bardzo dużo osób się pojawiło na widowni. Taka ciekawostka. Te projekty, które często są realizowane w telewizji, kończą z się z dniem finału. Ja nadal mam kontakt z uczestnikami. Te osoby przychodzą, pieką ciasta na moje urodziny, ja pytam, jak wygląda ich sytuacja życiowa. To jest coś, czego się nie da się kupić. W ten sposób ja i mój zespół działamy, budując relacje z ludźmi. Jest taki program, który wiele osób kojarzy. Ja stworzyłem własny program – nazywa się „Rolnik szuka uśmiechu”. Nie wiem, czy słyszałeś o czymś takim. Wyobraź sobie, że właśnie uderzyliśmy typowo w branżę agroturystyczną, rolniczą. Tym razem był wybrany pan. Stworzyłem mu piękny uśmiech i okazało się, że jest niesamowitym fanem motoryzacji. Potem wsiadł ze mną do auta, gdzie miał możliwość przetestować 450 KM i dla niego to było niesamowite przeżycie. Ze łzami w oczach mówił, że to jest najlepszy dzień jego życia. To jest coś, co mnie buduje, pcha do przodu, co jednocześnie powoduje, że chcę wykonywać tę pracę.

DM: Łączysz pasję zawodową, hobby, nowoczesne trendy. Masz inne podejście. I kto by z tym skojarzył lekarza dentystę, stomatologa…?

MM: To jest niesamowite, ponieważ w pewnym momencie stwierdziłem, że chciałbym mieć własną gazetę i mamy własną gazetę, która jest w klinikach. Dla pacjentów. Dzisiaj nikogo nie interesuje tak naprawdę wpływ bakterii scepticus na rozwój próchnicy w zębach, ale jeżeli masz gazetę, która faktycznie mówi o życiowych sprawach, jak dbać o zęby, jak je zabezpieczać… W gazecie pokazane są przykłady prac, zespół, dzień z życia kliniki, przedstawieni są lekarze i personel, który u mnie pracuje. To powoduje, że ludzie z chęcią sięgają po tę gazetę. Są w niej prezentowani również moi partnerzy biznesowi. Dzięki wywiadom jestem w stanie zwiększyć widoczność osób, z którymi współpracuje oraz jednocześnie w ten sposób im za to dziękuję. Kolejnym projektem w 2021 roku jest program telewizyjny kręcony u mnie w klinice. Program nazywa się tak, jak Maszewski – „Masz wizytę”. Zapraszam do niego ludzi z pasją, a stomatologia to tylko 5% w każdym z odcinków. A do programu trafiają ludzie, którzy mają niesamowite zdolności, umiejętności. Jest możliwość, żeby dowiedzieć się czegoś nowego; poznać takie smaczki z życia, które nie każdy zna.

DM: Jesteście biznesem bardzo rozwiniętym: dwie kliniki, ponad trzydziestu pracowników, klienci z Polski, z zagranicy, nowoczesne technologie, własna szkoła, taka akademia. Jakie Ty, jako przedsiębiorca, miałeś największe wyzwania w trakcie tej drogi? Jakie najtrudniejsze przeszkody pokonywałeś?

MM: Takich przeszkód było wiele. Ja na początku zastanawiałem się, jak uczyć się jako lekarz dentysta też bycia przedsiębiorcą, w jaki sposób poszerzyć kadrę, i tutaj też w odpowiednim czasie przyszło BNI. W 2016 roku byłem jednym z założycieli grupy w Grudziądzu. Następnie powstała druga grupa w Brodnicy; miałem przyjemność uczestniczyć w otwarciu. Reprezentuje mnie mój menedżer Łukasz, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Zastanawiałem się, jak pewne rzeczy pogodzić: bycie lekarzem dentystą i osobą, która profesjonalnie zajmuje się zarządzaniem klinikami. I miałem różne zagwozdki. Dużo odpowiedzi uzyskałem od osób, które miały te same problemy z pracownikami, z biznesem, z prowadzeniem tego; z jakimiś urzędami, dokumentami i czerpałem niesamowitą wiedzę od osób, które miały 20-, 30-letnie doświadczenie. Dzięki temu po kilku latach jestem w stanie stwierdzić, że to był właściwy krok, a nie mogę się doczekać następnych w moim życiu.

DM: Jak dołączałeś do BNI, to co Cię przekonało do tego, że warto zaistnieć w takiej społeczności przedsiębiorców?

MM: Moi znajomi często pytali mnie: „Słuchaj, wstajesz rano, o tej 6.00, gdzieś tam musisz być… Co z tego w ogóle masz?”. Zawsze odpowiadałem, że wiedzę i rozwój. Jeżeli zaczynasz od tego, to zysk i tak przyjdzie prędzej czy później. No i relacje, relacje, których nie da się kupić. Wyobraź sobie taką sytuację: jestem w Barcelonie z moim przyjacielem, menadżerem moich klinik, i dowiaduję się, że moja żona miała z dziećmi wypadek w Polsce, w Grudziądzu. Wiesz kto mi pomógł? Osoba z BNI, z którą wcześniej budowałem relację. Nadal jestem mu bardzo wdzięczny.

DM: Te relacje, które się buduje, społeczność, którą się tworzy, grono osób, przedsiębiorców, to jest coś, co później bardzo ułatwia życie…?

MM: Ostatnio przyjechała do mnie osoba z Wrocławia i mówi: „Słuchaj, bardzo dobrze współpracujecie z takim Auto Spa w Grudziądzu, z którym znam się poprzez BNI. Czy mógłbyś zarekomendować mnie do nich?”. Efekt całej pracy był taki, że pomogłem w tym kontakcie, obie strony wyszły uśmiechnięte, a jeszcze dodatkowo wsparliśmy akcję charytatywną.

DM: Jakie masz najciekawsze historie związane z byciem w BNI?

MM: Przyszedł taki czas w moim życiu, że chciałem zobaczyć, jak wyglądają inne grupy BNI na świecie i połączyć to z wyjazdem tzw. pleasure and business, dlatego też wybrałem Dubaj. W Dubaju jest grupa, bardzo prężna, około 55 osób. Nazywa się „Raising finix”. Działają w niej przedsiębiorcy, właściciele dużych fabryk, zatrudniający po kilkanaście tysięcy osób, firmy z Pakistanu, z Indii. Firmy, które ciągną gospodarkę. Wstałem rano, pojechałem na spotkanie. Jakież było moje zdziwienie, jak się okazało, że 95% agendy jest takie samo, jak u mnie w grupie w Polsce. Praktycznie na świecie wygląda to bardzo podobnie, jeśli chodzi o szkielet i okazało się, że przedsiębiorcy też potrzebują kontaktów do inżynierów, do osób, które odpowiadają za internet, do ludzi z transportu. Pojawiły się tematy, które są na całym świecie. Część z tych kontaktów nawet przywiozłem do Polski i też przekazałem dalej. Wiem, że warto jeździć po świecie, odwiedzać inne grupy, bo nigdy nie wiadomo, kogo spotkamy na naszej drodze, kto nam może pomóc i komu my możemy pomóc.

DM: Jaka była najciekawsza rekomendacja, którą otrzymałeś?

MM: Jedna z rekomendacji, którą pamiętam, dotyczyła współpracy przez kogoś do kogoś i dostaliśmy się do firmy, która zatrudnia bardzo wielu pracowników, powyżej 1000, i byliśmy w stanie im zaproponować bardzo ciekawą współpracę. Dzisiaj czuję niesamowitą radość, gdy odwiedzają moją klinikę. Dwa tygodnie temu miałem telefon. Zadzwonił do mnie Łukasz Laskowski, który jest trenerem i ma centrum szkoleniowe. Wiedział, że szukam do mojej szkoły lekarzy dentystów, którzy chcieliby w niej wykładać. Rozmowa typu: „Słuchaj, mam taką osobę, zakładamy nową grupę w Płocku, zadzwoni do Ciebie. Czy byłbyś zainteresowany?”. Oczywiście jak najbardziej – odpowiedziałem. Wyobraź sobie, ze przyjechała do mnie pani doktor, która hoduje w domu węża i kameleona. Przywozi je na kursy i opowiada o psychologii bólu. O tym, jak my często jesteśmy po drugiej stronie. Stresujemy się, by w jakiś sposób odstresować pacjentów. Uczymy się, że gdy przyjdzie pacjent, który jest negatywnie nastawiony, żeby nie przejmować jego emocji. Jesteśmy z panią doktor umówieni na kurs. Będzie u mnie wykładać w szkole. Więc widzisz, jak działa BNI – tak naprawdę poprzez same polecenia, które faktycznie są.

DM: W Twojej firmie jest bardzo wielowymiarowo: działanie międzynarodowe, wiedza od innych przedsiębiorców, kontakty. Nie tylko projekty zleceniowe, które dają efekt finansowy.

MM: Tak, ale efekt i tak sam przychodzi. Wychodzę z takiego założenia: wykonujesz dobrze swoją pracę, lubisz to, co robisz, zarażasz swoją pasją innych, to ten zysk i tak przyjdzie. Dwadzieścia kilka lat mieszkałem na wsi, nie chodziłem do przedszkola, byłem królem podwórka i jednocześnie mieliśmy krowy, konie, wszystko. A dzisiaj jak patrzę na to, co mi to dało, to na pewno to, że jestem bardzo pracowitym człowiekiem. Uwielbiam to, co robię i to jest pasja, którą mam od lat we krwi.

DM: Jakie macie dalsze plany, zarówno te dotyczące kliniki, jak i działań szkoleniowych. Co dalej?

MM: Chciałabym mieć program, który będzie pokazywany w telewizji, dotyczący podróżowania i stomatologii na świecie. Do udziału chciałbym zaprosić znane osoby, takie jak np. Quebo – na pewno kojarzysz. Część płyty nagrał dzięki podróży po świecie. Utwór był identyfikowany z danym miejscem. To mnie zainspirowało do tego, żeby taki program stworzyć; pokazać stomatologię zupełnie inaczej. Bo nie zawsze musi się kojarzyć z bólem, nieprzyjemnościami. Pacjent, który wchodzi do mnie kliniki, mówi, że on się nie czuje, jak w gabinecie stomatologicznym. Nie ma tego zapachu, nie ma dźwięku, lecą bąbelki. To jakieś spa? Dental spa? I uważam, że stomatologia powinna iść w tym kierunku.

DM: Bardzo ciekawe podejście, mocno zmieniające optykę tego biznesu. Stomatologia kojarzy się z czymś nieprzyjemnym, bo ludzie boją się pająków i dentystów…

MM: Jest taki dowcip, że na pierwszym froncie powinni być lekarze dentyści, bo ich wszyscy się bardziej boją. To jest prawda. Ja to podejście zmieniam. Miałem pacjentkę, która przez ponad 10 lat nie była u stomatologa i trafiła do mnie. Jak po pierwszej wizycie wyszła i umówiła się na trzy następne od razu, to był to mój największy sukces. Umocniłem się w przekonaniu, że dobrze wybrałem w życiu; że to, co robię, ma sens. I tą inspiracją i motywacją chcę zarazić innych dookoła mnie.

DM: A co byś doradził przedsiębiorcy z dowolnej branży, który chciałby się bardziej rozwijać, chciałby dodać swojemu biznesowi prędkości. Jakie trzy rady dałbyś takiej osobie?

MM: Nigdy się nie poddawaj – to jest taka moja dewiza życiowa. Prawdziwi wojownicy nigdy się nie poddają. Wierz w rozwój, bo bez rozwoju nie zrobisz kroku w przód. Otaczaj się ludźmi, którzy w Ciebie wierzą. Wybierz ich i również w nich wierz. To są takie trzy rady, które dałbym osobie, która pragnie się rozwinąć w życiu.

DM: Dziękuję za spotkanie i wartościową rozmowę. Pokazałeś, że tak, jak w stomatologii, tak też można działać w każdej branży – w sposób nowoczesny, pomysłowy, innowacyjny. Ponadto pokazałeś, skąd czerpać inspiracje do rozwoju swojego biznesu. Dziękuję bardzo za rozmowę.

MM: Dziękuję bardzo, że mogłem tu być.

DM: I życzę oczywiście programu telewizyjnego. Będę śledził Twoje działania i mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy się ponownie.

 

Zapamiętaj! Porady, jak rozwijać biznes

  1. Pamiętaj o podążaniu za trendami.
  2. Szukaj nowych metod rozwoju.
  3. Staraj się odpowiadać na potrzeby Twoich Klientów.