Od jednoosobowej do największej firmy architektonicznej w Bielsku-Białej | Maciej Zuber – ARCHAS DESIGN

 | 

BNI Polska

Firma Macieja Zubera, ARCHAS DESIGN, to jedna z największych firm architektonicznych w Bielsku-Białej, która na swoim koncie ma projekty zakładów produkcyjnych, biurowców, galerii handlowych czy centrów logistycznych. Zespół Macieja tworzy 19 osób, które do tej pory zrealizowały projekty architektoniczne o łącznej powierzchni ponad 1 000 000 m2. Zapraszamy do przeczytania wywiadu, w którym Maciej opowiada,  jak zbudował największą firmę architektoniczną w swoim mieście.


Z wywiadu z Maciejem dowiesz się:

  1. Jak pozyskiwać dużych i znaczących klientów?
  2. Jakie kroki podjąć, by znaleźć się w czołówce firm w swojej branży i regionie?
  3. Jakie korzyści niesie ze sobą bycie handlowcem we własnej firmie?

Wywiad do obejrzenia

                 

Zapamiętaj! 3 porady, jak skutecznie rozwijać biznes przez rekomendacje: 

  1. BNI pomaga ludziom się przemóc: jest prezentacja na spotkaniu grupy tudzież prezentacja tygodnia, kiedy można szerzej opowiedzieć na temat swojej działalności, także dzięki szkoleniom, które są organizowane pod kątem autoprezentacji.
  2. Uczestnicz w szkoleniach, na których można spotkać ludzi, którzy są spoza grupy, spoza regionu i też dzięki temu móc rozwijać biznes dzięki kontaktom, dzięki rekomendacjom.
  3. Regularnie korzystaj z aplikacji BNI Connect, w której możesz  wybrać dowolne miasto, dowolną branżę, znaleźć przedsiębiorcę, zadzwonić do niego, umówić się z nim na spotkanie, przegadać, w jaki sposób można ze sobą współpracować.

Wywiad do przeczytania

DM: Dzień dobry. Nazywam się Damian Masel. Dziś gościmy Macieja Zubera, właściciela firmy ARCHAS DESIGN, który opowie nam o branży architektonicznej. Cześć Macieju.

MZ: Cześć.

DM: Macieju, powiedz proszę szerzej na temat swojej firmy, o tym, co robicie i dla kogo?

MZ: Moja firma, ARCHAS DESIGN, ma siedzibę w Bielsku-Białej. Została założona w 2005 roku. Ale jak to zwykle bywa z tego typu przedsięwzięciami – na początku pracowałem jeszcze w pewnej firmie architektonicznej, a założyłem swoją jako klasyczne B2B. Ale w związku z tym, że nie należę do pokornych ludzi, wiedziałem, że skończy się tym, że będę musiał założyć własną, oddzielną firmę. Po jakimś czasie zacząłem myśleć o zatrudnieniu pracownika, więc przyjąłem do pracy osobę do administracji. Wiele osób słysząc, że ktoś jest architektem, mówi: „Ale fajny masz zawód, stawiasz sobie kreski, rysujesz, tworzysz ładną architekturę”. Niestety, u nas w branży to jest maksymalnie 20% czasu, jaki poświęca się w życiu zawodowym. Reszta to są uzgodnienia, załatwianie spraw urzędowych, więc administracja to naprawdę najważniejszy element. I dzięki temu, że zatrudniłem pierwszą osobę, mogłem się skupić na projektowaniu. Firma cały czas szła do przodu, więc z czasem zacząłem zatrudniać architektów. I kiedy ich tak przybywało, to musiałem zmienić swoje stanowisko w pracy, bo stałem się managerem tej firmy. W firmie powstał może nie łańcuch dowodzenia, bo to jest coś, co jako ostatnie chciałbym mieć w firmie. U mnie wszyscy pracownicy są traktowani jako cała ekipa. Jest zespół projektowy, który współtworzy tę firmę, bo bez nich nie byłaby tą firmą, którą jest. Ja jestem tylko, powiedzmy, twarzą, ja przynoszę zadania projektowe, rozmawiam z inwestorami, czasami kłócę się z urzędami, ale tak naprawdę najwięcej robi zespół. Taka jest krótka historia. Obecnie jest nas 19.

DM: Jak na biuro architektoniczne to duża firma…

MZ: Tak, jedna z największych firm w Bielsku i na Podbeskidziu, aczkolwiek też trzeba zaznaczyć, że nie jest to sam dział architektoniczny – od ponad 7 lat moja firma pisze decyzje o warunkach zabudowy w Ustroniu i od około 4-5 lat w gminie Oświęcim, dlatego też mam dział urbanistyczny. Zajmuje się tym jedna osoba plus po części moja małżonka, która zarządza firmą od środka. Mam też dział branży sanitarnej. A tu akurat historia jest taka: bardzo nie lubię nie dotrzymywać terminów, które mam umówione z inwestorami, a niestety w Bielsku trudno było znaleźć do współpracy firmę godną zaufania, jeśli chodzi o terminowość. Dlatego postanowiłem stworzyć własny zespół branży sanitarnej. Obecnie mam dwie osoby w tym zespole i to był bardzo dobry kierunek rozwoju. Oczywiście, jak już wspomniałem o administracji, jest Ania, która zarządza firmą od środka, jeżeli chodzi o sprawy administracyjne, załatwia sprawy urzędowe itd., a reszta to są architekci, którzy prężnie działają. U nas nie ma czegoś takiego, że jeden jest głównym projektantem, drugi asystentem – to jest jeden zespół, w którym wszyscy funkcjonujemy i każdy ma prawo zapytać o coś i nikt się na nikogo nie gniewa. To jest element istotny w moim działaniu.

DM: Bardzo mocno stawiasz na zespół. Wybrzmiewa to od początku Twojej wypowiedzi. Ciekawa struktura. Jak to wygląda, jeżeli chodzi o projekty?

MZ: Mamy bardzo szerokie spektrum projektów na swoim koncie, ale też takich w trakcie. Obecnie realizujemy obiekty hotelowe i szeroko pojęte obiekty użyteczności publicznej, czyli np. biurowce, centrum handlowe o powierzchni 22 tys. m2, aparthotel w Beskidach – 6,5 tys. m2, a w planach obiekt, który czeka na dofinansowanie, a będzie to zagospodarowanie całej góry w Beskidach, ogromne założenie hotelowe z centrum basenowym plus wyciągi narciarskie, wieża widokowa. Gdy ten temat ruszy, to będę miał naprawdę dużo, bardzo dużo roboty przez najbliższe trzy-cztery lata. Mamy na swoim koncie również obiekty przemysłowe i centra logistyczne. Naszym flagowym obiektem, który realizowaliśmy od A do Z, od projektu przez pozwolenia na budowę po projekt wykonawczy i nadzorowanie realizacji inwestycji, jest jedenasty zakład produkcyjny firmy Wago-Elwag w Europie, zlokalizowany w Polsce w miejscowości Wróblowice pod Wrocławiem o powierzchni 28,5 tys. m2. Jak widać, nasza praca to bardzo szerokie spektrum. Innym naszym flagowym obiektem jest budynek zaprojektowany dosyć dawno, biurowiec Polskiego Koksu w Katowicach przy ulicy Paderewskiego, teraz pod nazwą JSW Innowacje – około 6,5 tys. m2, budynek biurowy klasy A+.

DM: Z jakimi innymi znanymi markami współpracujecie? Przywołałeś projekty, których nazwy kojarzymy. Jakie firmy obsługujecie, co dla nich robiliście?

MZ: Obecnie współpracujemy z firmą Aluprof, która jest częścią grupy Kęty. Zrobiliśmy dla nich centrum badań i innowacji w Ogrodzonej, około 10 tys. m2 oraz lakiernię w Bielsku-Białej. Realizowaliśmy również projekty dla Grupy Żywiec, współpracujemy od dłuższego czasu z Dino Polska. Właśnie niedawno sprawdzałem: mamy 40 budynków Dino Polska na tapecie – zamkniętych albo w trakcie przygotowań do procesu projektowego. Dla Red Const, dla nich i dla ich klientów, robimy projekty myjni bezobsługowych.

Przeczytaj także: Jak pozyskać klientów, których obroty sięgają miliarda złotych | Monika Wołczyńska – Kancelaria Magnet

DM: Powiedziałeś o bardzo dużych markach z całej Polski. W kraju są setki, wręcz tysiące biur architektonicznych. Dlaczego inwestorzy pracują właśnie z Wami?

MZ: Wyróżnia nas to, że inwestorów obsługujemy kompleksowo. W dużym uproszczeniu: inwestor trafia do nas, podpisuje pełnomocnictwo potrzebne do załatwienia papierów urzędowych i właściwie na tym kończy się zaprzątanie jego głowy. Cały proces projektowy, cała obsługa administracyjno-prawna jest po naszej stronie. Właściwie po drodze inwestor musi zaakceptować koncepcję, tudzież pewne rozwiązania, które zaproponujemy i właściwie na tym się kończy jego problem. Praktycznie od początku funkcjonowania mojej firmy działamy w środowisku BIM. To jest skrót z angielskiego od Building Information Modeling, czyli modelowanie informacji o budynku. Ja, moja firma zapoczątkowała ten temat piętnaście lat temu. Model BIM można wykorzystywać od wstępnych analiz przez projekt budowlany, wykonawczy i realizację inwestycji, a potem nawet przez eksploatację budynku. BIM w bardzo dużym stopniu ułatwia każdy etap tego procesu. Dzięki temu, że wszystko jest zamodelowane przestrzennie, ograniczamy praktycznie do zera kolizje międzybranżowe. Taki standardowy przykład: nagle na budowie w belkę żelbetową, zgodnie z projektem, wchodzi nam kanał wentylacyjny i trzeba coś z tym zrobić. Trzeba to zaprojektować. Generalny realizator inwestycji mówi: „My możemy to zaprojektować, ale to są prace dodatkowe”. Robota jest wstrzymana, inwestor musi ponosić np. dalsze koszty wynajmu biur, kosztuje go to coraz więcej pieniędzy, w dodatku realizacja jest wstrzymana na 2-3 miesiące. My minimalizujemy takie sytuacje do zera już w procesie projektowania. A jeżeli firma realizująca tę inwestycję wykorzysta model BIM, to jest w stanie w bardzo precyzyjny sposób ułożyć harmonogram i skosztorysować to przedsięwzięcie. Na samym końcu inwestor dostaje to, za co chciał zapłacić, bez żadnych niespodzianek, które standardowo wyskakują w trakcie realizacji.

DM: System BIM niweluje niespodzianki. Jesteś w tym specjalistą. Powiedz więcej na temat wyjątkowości tej metodologii. Dlaczego akurat BIM?

MZ: Jak wspomniałem, wykorzystuję narzędzia BIM właściwie od 15 lat. Wtedy, 15 lat temu, BIM nie funkcjonowało, przynajmniej w Polsce. Więc tak troszeczkę śmieję się z tego, bo chodziłem po znajomych architektach trochę jaki taki kaznodzieja na obcym lądzie i mówiłem: „Ludzie! Idzie nowe, przebudźcie się!”. Teraz już nie muszę tego robić, bo teraz każda firma próbuje wdrożyć to narzędzie, bo to jest przyszłość, to jest nieuniknione. W związku z tym, że od wielu lat zajmuję się tą metodyką pracy jako członek Stowarzyszenia Architektów Polskich, którego prezesem jestem w oddziale bielskim, zostałem oddelegowany jako pełnomocnik zarządu głównego do spraw BIM w Polsce. Miałem okazję, jako jeden z członków eksperckich, być współtwórcą polskiego standardu BIM, który został opublikowany bodajże w zeszłym roku. To się już dzieje, nie da się tego uniknąć; tego, że każda firma, w mniejszym lub większym stopniu, będzie musiała to wdrożyć. I wracając do pytania: czy to pomaga? Tak, to pomaga. Mając do dyspozycji narzędzie, które umożliwi mi np. doprecyzowanie poziomu zero budynku do 20-30 cm w górę lub w dół, to jestem w stanie od razu sprawdzić, jaka jest różnica ilości wykopu i nasypów na danej działce. Miałem taką analizę pod pewien obiekt przemysłowy, nieduży, było jakieś 3,5-4 tys. m2 hali i obiektu biurowego – przy samym podniesieniu budynku o 30 cm oszczędziliśmy inwestorowi 42 tys. m3 wywozu ziemi.

DM: W wielu branżach, wielu biznesach istnieje element inwestycji przed, czyli dobrego przygotowania się, żeby w trakcie realizacji uniknąć niespodzianek. Więc w tę dobrą analizę, w to dobre przygotowanie warto zainwestować? Zgadza się?

MZ: Tak i tutaj dochodzimy do tego, dlaczego wolę współpracować z dużymi inwestorami: bo w dużej mierze są to świadomi inwestorzy. Oni nawet przed zakupem nieruchomości gruntowej zamawiają u nas due diligence techniczne, czyli analizę zagrożeń czy też uwarunkowań danej lokalizacji. Przechodzimy przez analizy nawet posadowienia, robimy warunki geologiczne, sprawdzamy, czy przez przypadek nie ma tam np. jaskini, bo czasami mogą się zdarzyć takie ciekawostki. Robimy decyzje środowiskowe, jeżeli rozmawiamy o większych tematach typu galeria handlowa czy centrum handlowe. To właściwie standard, że takie rzeczy trzeba robić. I dopiero jak inwestor już ma tę świadomość, że wszystko może mieć, to wtedy kupuje nieruchomość, najczęściej ma podpisaną umowę przedwstępną i wtedy zabieramy się za projekt taki, jak centrum handlowe w Siemianowicach Śląskich, o którym wspomniałem.

DM: Projekty, o których rozmawiamy – hale przemysłowe, budynki użyteczności publicznej, hotele, galerie handlowe – to nie są zlecenia, które można znaleźć w internecie lub podnieść z ulicy…? To są klienci, o których trzeba bardziej powalczyć? Jak w tej branży wygląda pozyskiwanie klientów? To temat, który zawsze elektryzuje – jak to działa?

MZ: Opracowanie strategii rozwoju mojej firmy w ten sposób, że ja jestem managerem, rozmawiam z inwestorami, szukam zleceń, spotykam się podczas różnych form networkingu, umożliwiło mi skupienie się szukaniu zleceń. Przez ostatnie lata doszedłem do wniosku, że absolutnie nie ma momentu, w którym powinienem usiąść i przestać szukać zleceń, bo mamy ich dużo. To tak nie działa. Każde zlecenie rozkłada się w czasie, bo analizy, np. uzyskanie decyzji środowiskowej potrafi trwać półtora roku. Przez ten czas, kiedy uzyskujemy wszystkie niezbędne dokumenty, możemy pracować nad innymi tematami. I stąd właśnie projekty mniejsze, średnie. Cały czas z tyłu głowy mam szukanie zleceń. I tutaj wracając do pytania – w większości przypadków to jest tzw. networking, wykorzystywanie różnych form znajomości i dotarcia do ludzi; łańcuch trzech-czterech pośredników dzieli każdą osobę na świecie od tej, z którą chce się spotkać. I ja w to wierzę.

DM: Powiedziałeś ciekawą rzecz: ty pozyskujesz klientów. W wielu firmach właściciele, prezesi, członkowie zarządu często uciekają od sprzedaży. Mówią: „Nie, nie, nie! My tutaj nie sprzedajemy, nie chcemy sprzedawać. Mamy handlowca: teczka, ulotki, prezentacja, pdf, samochód masz i jedź”. Jak to wygląda u ciebie? Masz handlowców? Nie masz? Sam sprzedajesz? Jak to wygląda w Twojej firmie?

MZ: Nie mam handlowców. Można powiedzieć, że ja jestem handlowcem w firmie. To jest taka specyfika usług, że nie da się, a przynajmniej nie wyobrażam sobie zatrudnienia handlowca, który by jeździł i rozmawiał z osobami decyzyjnymi, załatwiał zlecenia, które my byśmy realizowali. Tak naprawdę ja jestem twarzą tej firmy, ja reprezentuję nasze standardy, zakres naszych usług i ja najlepiej jestem w stanie „sprzedać” naszą firmę danemu inwestorowi. I tak, jak wspominałem – tematy networkingowe są tutaj jednymi z takimi fundamentalnych elementów. Rekomendacje to naturalna rzecz: ktoś poznaje nas od strony zawodowej, ale nie tylko, bo czasami ktoś zna nas prywatnie i wie, że jesteśmy firmą godną zaufania i której można śmiało polecić swoich klientów. I w ten sposób pozyskujemy większość nowych. Miałem kiedyś ciekawą sytuację, gdy jechałem do Warszawy pociągiem. Siedziałem WARS-ie i usłyszałem, jak mężczyzna po drugiej stronie wagonu rozmawia przez telefon o sprawach ewidentnie budowlanych. Ja jestem w gorącej wodzie kąpany, więc gdy skończył rozmawiać, zapytałem, czy on pracuje w branży budowlanej, bo jestem architektem i zboczenie zawodowe kazało mi go zagadać. Siedzieliśmy przez trzy godziny w WARS-ie i rozmawialiśmy. Drugiego dnia już mogłem powiedzieć, że pozyskałem klienta.

DM: Masz czysty umysł i wewnętrzny spokój, że te sprawy są w firmie, dzieją się. To bardzo ważne, bo wtedy możesz skupić się na planach, rozwoju, dalszej wizji.

MZ: Oczywiście, to jest właśnie, według mnie, fundamentalny element tworzenia zespołu, jeżeli oprzemy współpracę z pracownikami, ze współpracownikami, na zaufaniu. A to z kolei nie zafunkcjonuje bez wzajemnego szacunku, a tak, to się dzieje samo. Ja mogę ze spokojem wyjechać na parę dni, jak trzeba, i zrobić sobie objazd po inwestorach, np. na północy Polski i wiem, że nic się z firmą nie stanie.

DM: Jakie są wasze plany rozwojowe? Nad czym obecnie pracujesz?

MZ: Ja się śmieję, że nie mam hamulców i nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie jest ta górna granica, przy której powiem: „Dobra, no to już wystarczy”. Nigdy nie planowałem mieć 20 pracowników. Jak zaczynałem firmę, to byłem ja, później była osoba z administracji – a teraz mam 19 osób i właściwie ilość zatrudnienia ogranicza nam miejsce, bo roboty mamy dużo. Jedna z osób, która z nami pracuje, od bodajże 5 lat, jest w Warszawie, więc można powiedzieć, że mam oddział warszawski. To jest dobry kierunek, ponieważ jeżeli ma się zaufaną osobę w innym mieście, to stworzenie na bazie tego zaufania kolejnego oddziału nie stanowi najmniejszego problemu. Kiedyś byłem w Szkocji na rozmowach biznesowych z pracowniami projektowymi i bardzo mi się spodobał model wielu firm, które projektują globalnie: mają 20-osobowe oddziały, nie więcej. I to jest kierunek, który gdzieś tam z tyłu głowy mam obrany. Tutaj mam 20-osobowy oddział, a resztę będę rozwijał w miastach, w których dzieje się więcej: w Warszawie, Wrocławiu, w Poznaniu być może? W Trójmieście mam bardzo zaufaną firmę, z którą współpracuję od wielu lat, jeśli chodzi o duże tematy. Projektuje branżę sanitarną i elektryczną. Więc jesteśmy w stanie robić projekty na północy Polski, bo tamta firma sprawy administracyjne przejmie na swoje barki. Tak naprawdę jesteśmy w stanie robić projekty w całym kraju.

DM: Powiedz, proszę, jakie liczby charakteryzują twój biznes? Ilość projektów, zleceń – jak to wygląda w Twojej firmie?

MZ: Jeśli chodzi o obiekty, którymi mógłbym się pochwalić, to Wago-Elwag zakład produkcyjny – 28,5 tys. m2. To sporo metrów. Obiekty biurowe – 6 do 6,5 tys. m2 biurowiec Polskiego Koksu, czyli JSW innowacje; galeria handlowa – 22 tys. m2, około 10 tys. m2 centrum badań i innowacji dla Aluprofu. Rozmawiałem na początku roku z pewnym inwestorem, z którym idziemy w dobrym kierunku, jeżeli chodzi o nawiązanie współpracy na temat centrum logistycznego o wielkości 110 tys. m2.

DM: To duże liczby. Musicie kiedyś policzyć, jaka jest łączna ilość zaprojektowanych przez was metrów kwadratowych.

MZ: Przyjdzie ten moment. Policzmy to.

DM: Szybko licząc w głowie: 60 projektów, uśredniając po 20 tysięcy metrów, to ponad milion metrów kwadratowych.

MZ: Mogłoby wyjść łącznie.

DM: Imponujące! Wspomniałeś, że przy pozyskiwaniu klientów dobrym narzędziem jest BNI. Opowiedz, jak trafiłeś do BNI, jak się rozpoczęła Twoja przygoda?

MZ: Do BNI trafiłem w jeden z dwóch standardowych sposobów – zostałem zaproszony na spotkanie przez zarząd regionu bielskiego. Pamiętam, że to była to grupa BNI Beskid i po spotkaniu miałem więcej pytań niż odpowiedzi, więc spotkałem się z kilkoma osobami. Jestem taki, że zanim podejmę decyzję, muszę mieć wszystko poukładane w głowie. Wiele rzeczy jest dla mnie bardzo istotnych z punktu widzenia moich stosunków z klientami, pilnowania ich prywatności itd. Jak sobie to poukładałem, dostrzegłem, że BNI, weźmy to w cudzysłów, „sankcjonuje” mój światopogląd na temat prowadzenia biznesu. Ja zawsze miałem podobny sposób funkcjonowania w biznesie, jak to robi BNI, z tym, że BNI jest czymś, co stoi na straży, żeby biznes wyglądał tak, jak ja sobie go zawsze wyobrażałem. Jest to dla mnie o tyle wygodne i o tyle komfortowe, że dzięki temu ja już nie muszę się przejmować, że inwestor będzie niekoniecznie uczciwy i niekoniecznie ta współpraca będzie szła w dobrym kierunku, ponieważ działanie wewnątrz BNI gwarantuje poziom komfortu i usług, jaki powinien istnieć na rynku. BNI otwiera szeroką bazę potencjalnych klientów, ale też i osób, które mogą w jakiś sposób doprowadzić do klientów, z którymi chcielibyśmy się skontaktować. To działa perfekcyjnie. Wielokrotnie testowałem ten model nie tylko na rynku polskim, ale także zagranicznym. Dlatego uważam, że BNI jest świetną organizacją biznesową.

DM: Powiedziałeś o klientach, kontaktach, polskich, międzynarodowych… Jak wykorzystujesz BNI na co dzień w swoim biznesie?

MZ: Tu od razu muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o działania międzynarodowe, to jest to dopiero początek mojego wykorzystania BNI. Chciałbym wyjść z usługami na rynek europejski, zwłaszcza że moje uprawnienia i uprawnienia moich pracowników, członków zespołu, są wewnątrz Unii automatycznie brane pod uwagę jako ważne w danym kraju. Jeżeli chodzi o kwestie wykorzystywania BNI, to sama aplikacja BNI Connect, w której możesz sobie wybrać dowolne miasto, dowolną branżę, znaleźć człowieka, zadzwonić do niego, umówić się z nim na spotkanie, przegadać, w jaki sposób można ze sobą współpracować. To jest rzecz, której się nie da przecenić. W mojej branży tzw. zimne leady to jest rzecz absolutnie nie do wykorzystania z prostego powodu – ja sam dysponuję takim firewallem jak administracja, która nie dopuszcza do tego, żeby ktoś do mnie z takim zimnym leadem zadzwonił. Jeżeli ja chcę dotrzeć do prezesa lub osoby decyzyjnej w danej firmie, z którą chcę nawiązać współpracę, np. rozbudować im siedzibę, bo np. jest to firma deweloperska albo operator w danej branży, to muszę się skontaktować tylko z osobą decyzyjną. A nie ma zimnych leadów do osób decyzyjnych. Są tylko rekomendacje; tylko takie dotarcie do danej osoby, że ktoś mnie poleci. Ale oczywiście to naturalne, żeby ten ktoś mnie polecił, musi wiedzieć, że jestem godny polecenia. To działa w obie strony. Tak samo: gdyby ktoś chciał, żebym polecił go mojemu klientowi, to po pierwsze muszę wiedzieć, że mój klient sobie tego życzy, a po drugie: czy ten ktoś jest godny tego, żeby go polecić mojemu klientowi, bo zazwyczaj to są moi kluczowi klienci. Jak ja bym wyglądał, gdyby ten ktoś, kogo poleciłem mojemu klientowi, nie spełnił oczekiwań mojego klienta, nie cechował się tym, o czym go zapewniałem wcześniej? To po prostu działa w taki sposób. Wewnątrz BNI siłą rzeczy jest ogromna liczba ludzi, z którymi się znamy, lubimy się, ufamy sobie i możemy się po prostu z czystym sumieniem polecać. I to jest rzecz, której się nie da przecenić.

DM: Jakie są najciekawsze rekomendacje, które otrzymałeś w ramach BNI, czy z regionu, czy z całej Polski? Ile osób zrzesza BNI w Bielsku?

MZ: W regionie bielskim aktualnie jest ponad 250 firm, tak więc to już jest niezła skala. A jeżeli chodzi o rekomendacje, które były najciekawsze dla mnie z punktu widzenia potencjału, bo tutaj też trzeba zaznaczyć, że rekomendacja nie daje gwarancji nawiązania relacji i odniesienia sukcesu. Rekomendacja to otwarcie drzwi. Nie zawsze z klientem coś zaiskrzy, jeżeli chodzi o współpracę. Mogę przytoczyć rekomendację do firmy Atal. To jest duży deweloper mieszkaniowo-biurowy. Na razie jesteśmy na etapie poznawania się. Na tę chwilę można powiedzieć – jestem cierpliwy, pielęgnuję kontakt i czekam na rozwój wydarzeń. Kolejna istotna rekomendacja pochodziła bezpośrednio od dyrektora regionalnego Krzysztofa Dudka. Zrealizowałem dla jego firmy zespół budynków mieszkalnych w okolicach Bielska, a teraz jesteśmy w trakcie procedowania budynku usługowo-mieszkalnego w Żorach.

Dowiedz się więcej o BNI Polska: www.biznesprzezrekomendacje.pl

DM: Komu poleciłbyś BNI i dlaczego?

MZ: Na pewno BNI jest dla osób i firm chcących się rozwijać. To jest podstawowa rzecz, która w mojej ocenie jest najważniejsza. Bardzo często firmy nie chcą się rozwijać. W pewnym momencie zatykają się nadmiarem zleceń, właśnie przez lub raczej dzięki BNI. Jeżeli one nie mają w perspektywie chęci zatrudnienia większej liczby pracowników, postawienia większych magazynów itd., to te firmy prędzej czy później będą musiały się z BNI wypisać. Jeżeli chodzi o firmy takie, jak moja: jest już na tyle duża, że kontakty, które zdobyłem, mogę zdobyć, czy też potencjalnie zdobędę, to jest rzecz nie do przecenienia. Ale bardzo dużo osób nie potrafi np. rozmawiać na forum, nie potrafi wypowiadać się publicznie. BNI właśnie pomaga ludziom się przemóc. Jest prezentacja na spotkaniu grupy, tudzież prezentacja tygodnia, kiedy można szerzej opowiedzieć na temat swojej działalności, także dzięki szkoleniom, które są organizowane pod kątem autoprezentacji. Na szkoleniach można spotkać ludzi, którzy są spoza grupy, spoza regionu i też dzięki temu móc rozwijać biznes dzięki kontaktom, dzięki rekomendacjom.

DM: Dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę. Mieliśmy okazję poznać szczegóły branży, przekonać się, że architekt to nie tylko projekt domu, mieszkania. To dużo większa skala, większe obiekty. I wiem, że z takimi projektami jesteście identyfikowani. Dziękuję za poświęcony czas i podzielenie się swoją wiedzą. Życzę powodzenia w realizacji kolejnych ambitnych celów: ogólnopolskich i europejskich.

MZ: Dziękuję bardzo.

Zapamiętaj! 3 porady biznesowe od Macieja:

  1. Traktuj wszystkich pracowników jako całą ekipę – jest zespół , który współtworzy Twoją firmę, bez nich nie byłaby tą firmą, którą jest.
  2. Fundamentalnym elementem tworzenia zespołu jest zaufanie, zarówno do pracowników, jak i  współpracowników.
  3. W pozyskiwaniu nowych klientów staraj się wykorzystywać networking (wykorzystywanie różnych form znajomości i dotarcia do ludzi; łańcuch trzech-czterech pośredników dzieli każdą osobę na świecie od tej, z którą chcesz się spotkać).